Niebieskie drzewa

NIEBIESKIE DRZEWA
Jerzy Orawski

Przygody człowieka współczującego – humanistyczna fotografia
Lilianny Ligęzy – Jasik w cyklu Niebieskie drzewa.

Kochając siebie, łatwiej jest kochać innych
Antoni Kępiński

Lilianna Ligęza-Jasik, eksplorując świat swych mentalnych fotograficznych podróży posiadła niebywałą zdolność utrwalania osobistych przeżyć. Ale to jedynie prawda połowiczna. Wyjątkowa wrażliwość i wyczulenie Autorki na problemy drugiego człowieka zaświadczają również o zdolności poruszenia tego, co tkwi najgłębiej w ludzkim wnętrzu. Autentyczność spojrzenia wolna od nadmiernego balastu stricte prywatnych skojarzeń stanowi o tym, że cykl Niebieskie drzewa posiada moc uniwersalnego przekazu o subtelnie emocjonalnym wydźwięku. Czułość, empatia i bezgraniczna wiara w bliźniego to konstytutywne cechy głęboko humanistycznej twórczości Lilianny Ligęzy-Jasik.

Ślady uczuć w kolorach drzew

Nawiązanie do symboliki drzewa w tytule zestawu jest wymowne i nieprzypadkowe. Drzewo, które scala, drzewo, które otula, drzewo dające schronienie, drzewo jako przystań. Wreszcie drzewo jako metafora wytrwałości, odnowy, długowieczności i harmonii a także symbol łączności z kosmosem. Przecież jego potężne konary łaskoczą podstawę nieba.
Niebieskie drzewa prowokują patrzącego do rozmyślania nad istotą człowieczeństwa. Zadają nam rudymentarne pytania: po co się rodzimy, jaką drogą podążamy, jak długo i dlaczego, oraz co istotnego na końcu tej wędrówki znajdujemy.
Artystka wprowadza dodatkowo silną, barwną nutę – zabieg tyleż ryzykowny co udatny. Wszystkie obrazy cyklu są monochromatyczne, z wyraźną, niebieską dominantą. Wprowadzenie błękitu, zarówno w samą strukturę obrazu jak i w warstwę werbalną (tytuł zestawu) stanowi bardzo ciekawą koncepcję formalną, eksponującą treść zasadniczą.

„Kolor jest cierpieniem światła” – miał napisać swego czasu Goethe. Tutaj cierpienie przekuto na „rekwizyt” samotności. Chłodny ton tych prac ewokuje skojarzenia z uczuciem dystansu, odsunięcia, a z drugiej strony ze spokojem i stabilnością.
Ta zespolona symbolika akcentuje wyraziście, że niedomaganie, choroba, czy nawet odejście nie powinno być traktowane w kategoriach ostatecznych. Szczerość wypowiedzi w tej sytuacji opiera się na niekwestionowanym fakcie: to po ludzku boli. Bardzo boli. Jednak w żadnym razie nie jest końcem wszystkiego.
Delektując się wzruszającymi historiami skrytymi pod delikatnie zgaszonymi błękitami widz jest nieustannie zachęcany do rewizji sposobu myślenia o drugim człowieku. Bez ustanku, traktując to w kategoriach procesu, warto rozwijać i pielęgnować w sobie otwartość na Drugiego. To elementarna cecha człowieczeństwa.
Warto podjąć ten wysiłek. On jest konieczny, by pokonać pułapki narcyzmu, stagnację i pustoszącą ludzkie wnętrze obojętność. Przedtem jednak należy zrozumieć i pokochać samego siebie. Ale nie swe „zmanipulowane” ego, tylko „niewinne dziecko” ukryte głęboko wewnątrz.
Wówczas dopiero będziemy w stanie kochać innych bezwarunkowo. Postawa afirmacji miłości stanowi, jak się wydaje, zasadniczy leitmotiv autorki Niebieskich drzew.
W dyptykach Ligęzy-Jasik dokonujemy próby odcyfrowania zakodowanego w nich przekazu. Mowa jest o tym, jak wiele można podarować drugiej osobie najdrobniejszym nawet gestem, chociażby dzięki samej tylko obecności. Już to ma ogromną wartość i wywiera niebagatelny wpływ na obydwie strony spotkania, tej przed i za obiektywem kamery.

Smutek oswojony

Pod głęboką warstwą smutku człowieka chorego daje się wyczuć promieniujące i pulsujące wewnętrzne ciepło, pomimo że jego życiowa witalność ulega niechybnie znacznemu ograniczeniu. Jednak wyjątkowe predyspozycje Autorki, nawiązującej silny, emocjonalny kontakt z bliźnim, wydają się osłabiać destrukcyjną moc choroby. Jednym słowem, to miłość do ludzi i miłość do natury, daje niezwykłą siłę tej opowieści.
Zanurzając się na dłużej w głębię labiryntu Niebieskich drzew można poczuć pewną obawę, może nawet lęk. Ale one nie dominują nad obrazami. Kluczowym budulcem zestawu jest ciekawość życia i nadzieja, a także wewnętrzne zaangażowanie artystki. Wymienionych postaw nie sposób zwerbalizować. Jednak one bardzo silnie naznaczają te dyptyki, odciskając w nich trwały, autorski ślad.

Mowa gestów

Wizualne korespondencje konstytuujące przekaz w ramach poszczególnych dyptyków są jasne i czytelne. Pomimo pozornej oczywistości zestawień, widzowie odczytają je po swojemu, według osobistego klucza doświadczeń: przeżytych traum i eksplozji radości, euforii i przygnębienia, bólu i rozkoszy, miłości i odrzucenia.
Pragnę jednak zwrócić uwagę na pewien aspekt, scalający większość dyptyków w zwartą opowieść. Tym łącznikiem są ręce.
Wielu twórców najrozmaitszych dziedzin posiada silne, wewnętrzne przekonane, że studium portretowe ręki może okazać się trudniejsze niż studium twarzy. Do takich osób wydaje się również zaliczać Lilianna Ligęza-Jasik. Ręce na wielu fotografiach Lilianny stanowią doniosłe przesłanie.
Dłoń, podobnie jak twarz, jest niemal zawsze naga i tak samo jak ona, ujawnia historię życia. W Niebieskich drzewach obcujemy z całym wachlarzem alfabetu gestów rąk bądź dłoni, w rozmaitych konfiguracjach, perspektywach i planach. Z „niemej” mowy kształtów, bruzd, fałd i faktur skóry można wyczytać – podłóg indywidualnego oglądu – głęboko intymne opowieści ich „właścicieli”.

Chwile ciszy zatopione w trwaniu

Cisza jest warunkiem wstępnym do głębi doświadczenia i zarazem – podobnie jak poezja – stanowi niezwykle potężny sposób komunikacji, stanowiąc przedsionek sztuki medytacji. Niejednokrotnie trzeba mocno się w nią „wsłuchać”, by zrozumieć, czego tak naprawdę doświadczamy.
Gdy jesteśmy nienachalni, gdy minimalizujemy swój głos, oddając go człowiekowi po drugiej stronie obiektywu, gdy wyciszamy własną obecność, wydarza się coś szczególnego, coś niezwykle głębokiego. Budowane są relacje, których w kakofonii życia, w biegu i zgiełku codzienności nie potrafimy dostrzec. Trzeba przystanąć, „wyciszyć się”. Wtedy jesteśmy maksymalnie skoncentrowani i zaangażowani.
Fotograficznej „archeologii codzienności” uprawianej przez Liliannę Ligęzę-Jasik nie sposób tworzyć „zza szyby”, z dystansu. Koniecznym staje się wejście w relacje, uczestnictwo w samym „centrum wydarzeń”. Tylko w ten sposób można stać się autentycznym. Dzięki chwilom ciszy zatopionym w trwaniu fotografie Lilianny posiadają spory zasób własnego głosu.
Fotografie cyklu Niebieskie drzewa Lilianny Ligęzy-Jasik tchną potęgą ciszy. Niebieskości i błękity potęgują to odczucie. Wnikając w głębię tej narracji można usłyszeć bicie własnego serca.
Ogromna doza empatii, pokładów szczerości i głębokiego spokoju przebija się przez naskórek  Niebieskich drzew, ukazując pod ich powierzchnią głęboką kobiecą wrażliwość oraz wewnętrzne, duchowe światło – metafizyczny, Platoński claritas, jako przejaw owej ciszy i cyrkulacji energii, którym Autorka po mistrzowsku się posługuje.

***

Piękno znajduje się się w oku patrzącego – tak głosi moja prywatna maksyma. W dyptykach Lilianny jest ono szczególnego rodzaju. Obcujemy z obrazami z ulokowaną w nich ewidentną „wadą”, zadrą, blizną.Jej hermeneutyczne studia przypadków ukazują bowiem chorobę, cierpienie, być może nawet odchodzenie.
Ale to nie są smutne fotografie. Określiłbym je raczej mianem pięknych w niedoskonały sposób. Autorka bardzo wnikliwie to przemyślała. Kliniczna „nieskazitelność” zabiłaby istotę przekazu. Lilianna Ligęza-Jasik swobodnie operuje pięknem drzemiącym w okruchach zwyczajności ludzkiego losu. Dzięki temu rodzą się obrazy głębokie, przenikliwe, wyrażające esencję ludzkiej egzystencji.